
TRANSLATOR
Pomnik Marynarza w Alei Fontann
Brama Królewska
Plac Żołnierza - budynek byłego Komitetu Partii w 1970 r.
Pomnik Flory na pl. Orła Białego





Już w Szczecinie ....
….Wrzesień
1970 roku - zaczęliśmy dalsza realizację naszych dążeń i marzeń. Praca na każdej ulicy tylko te płace, z uczelnią nie było problemu tylko te pomrukiniezadowolenia wśród ludzi. Podejmując pracę w stoczni szczególnie wyraźne były oznaki niezadowolenia. Praca była, ale te zarobki ….?. Niby wszyscy pracowali, ale na niewiele to wystarczało. I w grudniu 17-tego nastąpił wybuch tego gniewu i protestu, a ja pracując w Szczecińskiej Stoczni Remontowej i studiując na
Politechnice Szczecińskiej na Wydziale Budowy Maszyn i Okrętów znalazłem się w samym centrum wydarzeń. Proporce z okresu Solidarności
Szczecinianie, choć to była mieszanka ludzi przybyłych z różnych stron Polski, repatrianci z ziem wschodnich i przesiedlani z terenu Bieszczad i Beskidów w ramach „Akcji Wisła”, zjednoczyli się i wspólnie pokazali, że jest żle. Że nie zgadzają się z taką polityką bez perspektyw na lepsza przyszłość, brakiem rozwoju miasta, brakiem mieszkań i artykułów żywnościowych i przemysł- owych. Tak wyglądała Grudniowa Rewolucja w Szczecinie w 1970 roku, którą przedstawiam na podstawie materiałów ZR NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego.


Po wydarzeniach grudniowych nastał lepszy okres dla mieszkańców. Płace wzrosły, zaczęły powstawać nowe osiedla mieszkaniowe. Pracując w Szczecińskiej Stoczni Remontowej "Gryfia" studiowałem na Politechnice Szczecińskiej, którą ukończyłem w 1974 roku. To był dobry okres dla nas młodych ludzi gdzieś tam gdzie „diabeł mówił dobranoc” a Ci ze środkowej Polski mówili – „Wy tam na Zachodzie”. Bo bliżej nam było do Berlina, Sztokholmu czy Kopenhagi niż do stolicy Warszawy. Powstawały słynne „Leningrady” przywożone statkami z Leningradu i budowane przez Rosjan z nich bloki. I tak w końcu 1974 roku ze Stoczni otrzymałem przydział na takie mieszkanie. W 1975 roku rodzina powiększyła nam się i rosło nasze trzecie pokolenie na tych ziemiach. Był to dobry i szczęśliwy czas dla nas.
Ale pracując w Stoczni spotykałem się w czasie remontów statków z marynarzami i słuchając ich opowieści coraz bardziej „ciągnęło” mnie na morze. Z dzieciństwa W tym "Leningradzie zamieszkaliśmy w 1974 r. wspominałem książki Augustyna Necla – kaszubskiego gawędziarza, które czytałem o morzu od „deski do deski” też powodowały ten niepowstrzymany ciąg do pracy na morzu.Nie była to droga prosta w tamtych czasach, bo na wydanie Książeczki Żegalskiej czekałem prawie rok czasu. Sprawdzania przez Milicję (nazywała się
Obywatelską), wywiady u sąsiadów, opinie, … i ciągła niepewność: dadzą, nie dadzą?. Po roku dali…
I tak od 1978 roku zaczęła się moja przygoda na morzu.
Stocznia-Remontowa-Gryfia
Ale o tym już ...... na stronie "Na morzu".
Zbyszek Mat