
TRANSLATOR
Barwy Mórz i Oceanów




Już "Biskaj" za nami ....


Przewijają się opowieści z lądu i płyną jak woda z kranu... To nie tylko ja który dyplom chowałem głęboko, ale okazało się że i wielu kolegów spoza branży typowo "pływalniczej" mustrowało na nasze odrowskie statki. Bo wtedy były takie „narodowe” branże gospodarki,: - rolnictwo, budownictwo, hutnictwo …. , a i było też i „pływalnictwo”. Nauczyciel, ekonomista, urzędnik, spawacz i jeszcze kilka specjalności „ ukrytych” ale bardzo przydatnych i pomagających zaadoptować się do pracy na morzu. Może tu, ukrywając dyplomy, łatwiej tym spoza „ pływalnictwa” przychodziło dostać się do pracy na morzu. Łatwiej niż w „handlówce”, w Polskiej Żegludze Morskiej czy w Polskich Liniach Oceanicznych. Szliśmy tam ciekawi świata ale tęż aby zapewnić trochę lepszy byt naszych rodzin. Byt okupiony rozłąką często na długie miesiące . I w czasie tych długich miesięcy, wśród tych wielu różnych ludzi na statku trzeba było znaleźć swoje miejsce. Swój sposób na „przeżycie”. Płynęliśmy na łowiska peruwiańskie na Pacyfiku a więc i w portach nie tylko angielski ale wiodącym językiem będzie język hiszpański.
A więc wolne chwile po służbach wykorzystywałem na naukę hiszpańskiego. Modny była wtedy książki HABLA USTED ESPAŃOL? - Krystyny Niklewiczówny i „Język hiszpański dla początkujących” - Oskara Perlina. Obie kiedy nie było internetu i komputerów bardzo dobre. I z nimi poznawałem jak hiszpański konkwistador Francisco Pizarro , który podbił imperium Inków, a także założył miasto Lima, współczesną stolicę Peru ten „nowy świat”. Piękny język hiszpański o którym mówiłem - hablar español que se siente al cantar (mówić po hiszpańsku to tak jak śpiewać). Podstawowa znajomość tego języka oprócz „włóczęg” po Limie, stolicy Peru zaprocentowała nawet po dwudziestu latach w czasie pobytu i zwiedzania Kostaryki.

Wachty, nauka, spotkania towarzyskie ….. i tak dzień za dniem przybliżał nas do wejścia do Kanału Panamskiego.
Ale poza pracą ( na lądzie nie nazywali to pracą a pływaniem) na statku w tamtych czasach pomimo nieporównywalnych możliwości technicznych z dniem dzisiejszym było dużo różnych możliwości organizacji czasu wolnego i realizacji swoich zainteresowań i 'hobby”. To już koniec lat siedemdziesiątych – było kino … tak,tak .., była ciemnia fotograficzna i tu chociaż skromne możliwości ale „Druhem, „Zorką” czy kamerą „Kijev 8” można było utrwalać przemijający czas. Pozostało tych zdjęć niewiele bo i możliwości były niewielkie.... ale jak to przyjemnie wspominając trudne, ale jak pasjonujące i ciekawe czasy popatrzeć na te ...już stare i niepowtarzalne fotografie. I jak tu nie wspomnieć
Radia Szczecin które na, na falach średnich nadawało cykliczne koncerty życzeń „Dla tych, co na morzu” prowadzone przez popularną i niezapomnianą z przepięknym głosem którym przekazywała nam wiadomości i życzenia dla nas- prezenterkę Bożenę Walter...
Zbyszek Mat