travelmatszczecin

Przejdź do treści

TRANSLATOR


                        ... w Salonie Masażu


                      ... diabły w "akcji"

                ... żyje, żyje ......


....   po przejściu przez "rekina"


  Już nie neofici a "Wilki Morskie" i świta króla Neptuna




  i już normalne codzienne zajęcie "oraczy morza"






Pokłon Neptunowi  –  Equator   80º  40ˈ 8ʺ W

Nocą, poprzez Kanał Panamski przeszliśmy z Oceanu Atlantyckiego na Pacyfik kierując się ku równikowi.

Zafascynowany powieściami o morzu kaszubskiego gawędziarza Augustyna Necla po latach rozpocząłem swoją przygodę na morzu. A nie było to takie proste – wszak najpierw trzeba było pokłonić się Neptunowi.

W dniu poprzedzającym chrzest na pokład statku, przed zachodem słońca na statku rozległy się odgłosy mrożące krew w żyłach: wycie syren okrętowych, gwizdy, krzyki, bębnienie i głos dzwonu. To przybyli wysłannicy króla mórz, Neptuna, z Trytonem, astrologiem, jednookim piratem i rogatymi diabłami.

Na spotkanie wyszedł kapitan w galowym mundurze z wolnymi od wacht oficerami. Po zebraniu się wszystkich członków załogi, Tryton wygłosił okolicznościowe przemówienie i podał „pergamin” kapitanowi, który odczytał treść orędzia:

„My, Neptun, Król i Władca wszystkich mórz i oceanów,czynimy wiadomym wszem wobec i każdemu z osobna, że w drodze do portu Lima w Peru, korab z Polski płynący, m/t Langusta w dniu jutrzejszym linię equatora przepłynie.

Zwyczajem odwiecznych tradycji oraz w myśl Naszego królewskiego życzenia, wszyscy , którzy po raz pierwszy equator przepływają, obrządkowi chrztu morskiego poddani być muszą.
Rozkazujemy przeto zebrać ich oraz poczynić przygotowania celem przyjęcia Naszej królewskiej osoby, a także Małżonki Naszej Prozerpiny, która przybędzie z całym dworem swoim. Żywię nadzieję, że jadła wykwintnego i napojów wszelkich nie zabraknie.
                                                                                   Neptun Rex”


Kapitan odczytał potem nazwiska neofitów, którzy mieli zostać poddani aktowi chrztu morskiego, diabły oznaczyli neofitów farbą na czole ( stempla tego nie wolno było zmywać do momentu chrztu ) i po przyjęciu poczęstunku wysłannicy Neptuna z Trytonem i jego pomocnikami opuścili pokład statku.











Nazajutrz w chwili przekraczania równika, na statku rozległa się znowu kakofonia przeraźliwych dźwięków, anonsując przybycie samego Neptuna i jego dworu. Neptun z koroną i trójzębem, jego małżonka Prozerpina o długich jasnych włosach i zalotnym spojrzeniu, a także Tryton, astrolog, lekarz, fryzjer i diabły z reszta dworu.
Kapitan w galowym mundurze powitał z honorami Króla Neptuna i jego Małżonkę Prozerpinę wraz z całym dworem. Tryton w imieniu Neptuna udekorował kapitana Krzyżem Równikowym Neptuna, a astrolog za pomocą starych instrumentów astrologicznych dokonał pomiarów i oznajmił „ Equator pod nami”. Król Neptun dał znak do rozpoczęcia chrztu neofitów.
Diabły kolejno wyciągają neofitów zgromadzonych w „lastach” i poddają ich różnym próbom.”przejście przez rekina” - worek polewany wodą z hydrantu, „ górskie powietrze”, „wczasy na równiku”, fryzjer i masażysta – to tylko niektóre wymyśle próby dla „wystraszonego” neofity. Przejście na kolanach do tronu Neptuna przybliża do końca ceremonii.
Neofita, przed tronem Neptuna składa pokłon Królowi i jego małżonce, całuje Prozerpinę w duży palec u nogi a Król Neptun nadaje mu imię wywodzące się od ryb morskich. Moje imię to Grotnik. Jeszcze tylko „poczęstunek Neptuna” - kanapka z wykrzywiających usta składników i spokojnie można popatrzeć na pozostałych „nieszczęśników” poddawanych ceremonii chrztu i oczekiwać na uroczyste wręczenie „Testimonium Baptismi” - dyplomu z odbycia chrztu morskiego. Od tego czasu byłem już „prawdziwym” Wilkiem Morskim by móc poznawać piękno i grozę morza i świat.


Czy to opowieści Augustyna Necla wpłynęły na moje losy ? Myślę,że po części tak, i dlatego po latach wróciłem na szlak „Nordowych ścieżek Augustyna Necla „

, bo to jego opowiadania, pierwsze wywołały chęć poznania świata i morza.
                                                                                                            
Zbyszek Mat

Wróć do spisu treści