TRANSLATOR
Szczecin "PAZIM" - Centrum Zarządzania Flotą PŻM
"Armatorka"
Statek PŻM - "IRYDA"
Droga na morze - w Szczecinie
…droga na morze prowadziła przez prace w Szczecińskiej Stoczni Remontowej „Gryfia” i studia na Politechnice Szczecińskiej na BMiO (Budowa Maszyn i Okrętów) na kierunku Eksploatacja i Naprawa Siłowni Okrętowych. Praca pokrywała się z kierunkiem studiów a ja byłem coraz bardziej zafascynowany stocznią, wysokimi wymaganiami kwalifikacji pracowników ponad 3000 tysięcznej załogi, organizacją pracy. Zaczynałem pracę na remontach statków parowych często współpracując ze starymi morskimi wygami, którzy jeszcze w okresie II WW pływali w konwojach. Wielu to twardzi ludzie wychowani przez morze i wymagania ich były takie, że uczyły dobrego wykonania remontu i odpowiedzialności za swoją prace i pracy w zespole. Ich morskie opowieści zachwycały przygodą, jaka może czekać na morzu. Grudzień 1970 jak wszyscy w Stoczni znalazłem się w centrum tych tragicznych wydarzeń, które w niewielkiej części ukazuje w slajdzie Stocznia Remontowa "Gryfia" na stronie „ W Szczecinie”. Zaczynały się już remonty motorowców, które jeszcze bardziej wciągały w „stoczniowe rzemiosło”.
W 1974 roku ukończyłem studia na Politechnice Szczecińskiej i dalej pracując w stoczni zacząłem realizować moje marzenia o pracy na morzu. Droga do realizacji marzeń w tamtym okresie była „cierniowa”, ale w końcu w roku 1978 zrealizowałem je. Otrzymanie paszportu na Zachód ( były dwa rodzaje – do demoludów i tam na zachód) a już Książeczki Żeglarskiej graniczyło z cudem. Byli i tacy, co przychodziło im to lekko, mnie nie. Bóg Neptun czuwał jednak na de mną, tak jak i przez cała moja przygodę morską i we wrześniu 1978 roku zamustrowałem na m/tLangusta – B18, rybacki trawler Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich w Świnoujściu. Zamustrowałem na statek, który Znak "ODRA" Świnoujście wypływał ze Stoczni Remontowej na łowiska peruwiańskie. Statek, na
którym przeprowadzałem remonty, znałem go, w więc pogodnie patrzyłem na nowe życie, jakie rozpoczynałem wśród braci marynarskiej. Pierwszy statek z „Odry”, który udawał się na tamte łowiska a ja w swój pierwszy rejs dalekomorski, jako …. …. Młodszy Motorzysta na uprawnieniach. Co to było w hierarchii zawodowej?. No to tak od góry: Kapitan, Oficerowie Pokładowi i Maszynowi, lekarz, Asystenci, Kowale, czyli kuchnia, marynarze pokładowi i przetwórni, motorzyści, .. ….. , rufa statku, dłuuuuuuuugo, dłuuuuugo nic ,……… i gdzieś tam dalekooooooo, dalekoooooooooo,…. Ja! Młodszy motorzysta na uprawnieniach. Uzyskanie takiego uprawnienia wydanego przez Urząd Morski graniczyło z cudem, ale Bóg Neptun czuwał na de mną a „Matka Odra” przyjęła mnie do swojej rodziny. O tym na stronie „ Matka Odra”.
Przygoda z „Odrą” trwała do grudnia 1980 roku i po ogłoszeniu stanu wojennego skończyła się. Już nie wypłynąłem na morze i na parę lat musiałem znaleźć swoje miejsce na lądzie. Co prawda „Odra Matka” popadała w coraz większe kłopoty związane z ograniczaniem łowisk i brakiem pieniędzy by dojść do wysprzedaży statków i likwidacji firmy?
Po przemianach ustrojowych i otworzeniu granic wielu z „braci marynarskiej” zaczęło uciekać do „obcych armatorów” ( wszak seamen to zawód międzynarodowy) gdzie płace były dużo wyższe niż w naszej flocie. Pierwszy raz w historii Polskiej Żeglugi Morskiej w Szczecinie w roku 1998/9 zaczęły statki stawać na redach z powodu braku załóg. I pierwszy raz w historii PZM ukazało się w „Głosie Szczecińskim” ogłoszenie o naborze do załóg pływających. Wtedy wszyscy szukali już ludzi z branży „Pływalnictwo”. Bo było górnictwo, hutnictwo, rolnictwo to na ladzie i my „oracze morza” na rybakach orzący je sieciami rybackimi i było „pływalnictwo”. Tak, tak. Dzieliło się na Żeglugę poprzeczną, czyli tą „od brzega do brzega” i Żeglugę Wielką – Znak Armatora tą „dookoła Wojtek”. PŻM należał do tej wielkiej, dalekomorskiej i gdy zamust- "PŻM" -rowałem na pierwszy statek PŻM, stary wysłużony ship, który dwa rejsy później poszedł na żyletki, wiedziałem, że to jest to. Przepływałem do emerytury w 2008 roku. Pozostały wspomnienia, dobre wspomnienia. O firmie, o braci morskiej i ludziach nas obsługujących na lądzie i o pracy na morzu, .. och przepraszam na statkach się pływało a nie pracowało. Dlaczego?. Kiedy pytano żony marynarzy: gdzie pracuje pani mąż? – Często odpowiadały w PZM-ie a jeszcze częściej – mój mąż nie pracuje, mój mąż pływa. Oczywiście, sorry, to tylko żart, ale pytanie, kiedy mąż przypływa było pytaniem normalnym. O historii Polskiej Żeglugi Morskiej i moich rejsach piszę na stronie „Polska żegluga Morska”.
Zbyszek Mat