
TRANSLATOR
Dom Augustyna Necla w Chłapowie
Urok pracy pod "Białoczerwoną" ...
... czy to ten tajemniczy świat morskich podróży ???
.... oni już wracają do domu ....


Popłyneli koledzy w rejs,.... a ja?
To nie tak łatwo było zamienić się z „lądowego szczura” w początkującego zejmana. Niby wszystko
przebiegało tak jak wymarzyłem swoją drogę życiową, ale nie obyło to się bez burz życiowych i niespodzia-nek, które trudno było przewidzieć. Zafascynowany jako dzieciak opowieściami o morzu kaszubskiego pisarza Augustyna Necla, (o czym opowiadałem wracając po latach na nordowe ścieżki w poszukiwaniu historii kaszubskiego rybołówstwa,) ukończyłem Politechnikę Szczecińską na wydziale Budowy Maszyn i Okrętów, pracując jednocześnie w Szczecińskiej Stoczni remontowej Morskie Opowieści Augustyna Necla „Gryfia”. Praca od montera na „maszynowym”, do pracownika nadzoru, pozwalała coraz bardziej poznawać „morskie tajemnice”, i nieraz słuchać opowieści mechaników okrętowych, tych, którzy jeszcze pływali w „konwojach”. Kiedy zaczynałem pracę w stoczni, kończyła się era „parowców”, - statków napędzanych maszynami parowymi, a zaczynały wkraczać „motorowce”, niosące nowoczesność w budowie i eksploatacji statku, i poprawę warunków ciężkiej pracy i bytu załóg. A w środowisku ludzi morza, w którym od wieków tworzono tradycję morskich zwyczajów i obyczajów, przenoszono je dostosowując do zmieniających się czasów i postępu techniki. Tak powstawał niepisany kodeks morskich zwyczajów, obyczajów, i wierzeń uznawanych przez ludzi morza, który prowadził do powstawania regulaminów, instrukcji, przepisów i ciągle poprawianego, i dostosowywanego prawa morskiego. Chrzest morski na równiku, to dzisiaj już tylko okazja do zabawy dla załóg, w czasie przepływania przez równik, ale i dziś już ta tradycja, jak i wiele innych, zanika. Bo i załogi dziś są niewielkie, a w okresie, kiedy kończyłem pracę na morzu, tych neofitów, których należało ochrzcić, bywało często więcej niż, „chrzcicieli”. Nikt na statku nie gwiżdże, nie dlatego, że to sprowadza wiatry na morzu, (chociaż ….?), ale, dlatego że kłóci się to z tradycją morską i dobrym wychowaniem, a gwizdanie gwizdkiem sygnalizuje wiele marynarskich czynności. Pomimo zmieniających się zwyczajów i obyczajów, tradycji morskich, zawsze pociągała nas możliwość zmierzenia się z morzem, a właściwie z samym sobą, możliwość poznania świata i ludzi, ludzi.... Zawsze na morzu ludzie byli najważniejsi, i to oni tworzyli ten morski świat, pełen reguł postępowania, zwyczajów, ale świat dla ludzi o mocnych charakterach. Bo słaby człowiek, nie wytrzymywał często monotonii i długości rejsów, długiego rozstania z rodziną, czy z dziewczyną,




Zbyszek Mat