travelmatszczecin

Przejdź do treści

TRANSLATOR


...przez wzburzony ocean .


  trawler dzielnie pokonuje ..milę za milą ... a my aby ???


nie "uronić kropli" bo.. Żywiec smakuje jeszcze bardziej.


  














....  na  Atlantyku  ..


  .. bezmiar wody dookoła. Barwy oceanu zmieniają się zależnie od pory dnia czy nocy, spokojnych czy wzburzonych wód oceanu, słonecznych czy pochmurnych dni, zachodów i wschodów słońca. Tylko Pacyfik większy od niego a Atlantyk o prawie jednej piątej powierzchni ziemi zwany był w mitologii greckiej Morzem Atlasa a żeglarze portugalscy i hiszpańscy, ale również Arabowie i Berberowie nazywali go Morzem Ciemności. Wszyscy oni bali się zapuszczać daleko od brzegu, miał on bowiem sięgać krańców świata Przecinany przez morskie prądy ciepłe i zimne zmieniające stany wód oceanu. Z burt statku to tylko bezmiar otaczającej wody i potęga oceanu. Trawler spokojnie przemierza kolejne mile morskie spokojnie, ale systematycznie pokonując kolejne mile morskie wyznaczonym kursem przez nawigatorów. Za rufą już dawno pozostały troski dni codziennych na ladzie, rodzina i przytulny kochany dom a tu... dzień za dniem, ale niby taki sam, ale każdy inny. Niedziela zawsze miała swoje „prawa”. Niby nic. Ten sam rytm dnia, a jednak nie taki sam. Wachta tak trochę świąteczna jakby i „maszyna” wiedziała, że to inny dzień. Urządzenia pracują bezawaryjnie, normalne codzienne czynności obsługowe, cisza w siłowni, bo tylko silnik główny pracuje w swoim wolnym rytmie. „Szczekające BAH-y” - agregaty prądotwórcze oczekują na stand-by'u, bo tu na oceanie płyniemy na „wałówkach” - prądnicach napędzanych poprzez przekładnie sprzężone z wałem napędzanym przez silnik główny. Tylko od czasu do czasu uruchamiają się pompy, sprężarki i inne mechanizmy obsługujące siłownie i statek przerywając monotonna „ciszę” w siłowni. A po wachcie …... dziś zaprasza II.... na „herbatkę”. Wytłumaczyli mi, że zaproszenie na herbatę czy kawę to takie zwykłe pogaduchy i ….... ale już zaproszenie na „herbatkę” do II-go ..... to już jedna z wielkich-drobnych spotkań w załodze maszynowej. „Herbatka” to zwykła herbata z „wkładka” - pięćdziesiątką spirytusu. Bardzo chętnie w takich spotkaniach uczestniczyliśmy, a zaproszenie na „herbatkę” było traktowane jako uznanie dla załogi maszynowej przez „gospodarza siłowni” II Mechanika.

To zawsze były przyjemne spotkania towarzyskie, ale zawsze zastanawiałem się ….
Już tyle dni w morzu, „piwka” pobranego z kantyny od ochmistrza już prawie nie ma, po ukrytych przedcelnikami i przemyconych buteleczkach „żytniej” już dawno pozostało tylko wspomnienie, a ten II-gi Mechanik na naszych spotkaniach załogi maszynowej, zawsze miał dla nas tą „wkładkę” do „herbatki”. To lata pływania i doświadczeń... A po takich spotkaniach różne bywały sny. …..
...we śnie, stary we śnie. Ale i tak bywało, że towarzyskie spotkania przeciągały się, czas szybko płynął, dno w butelce było coraz bardziej widoczne, bo to i... tropik się zaczynał. A więc ochmistrz wydał to przydziałowe „wino Tropik, marki wino” i nawet tak „podły napój” należało zniszczyć do dna. Oczywiście były to śladowe ilości, a w opowieściach o takich wydarzeniach często było więcej fantazji niż wody w oceanie. Ale wachta miała swoje prawa, a więc należało „odparować” gdzieś tam na dziobie czy rufie statku.

Kolejne mile morskie za nami do przesmyku w Kanale Panamskim coraz bliżej a gorące upalne lato powodowało, że na zewnątrz na pokładach niczego nie można było dotknąć ręką, a wilgotne i gorące powietrze utrudniało normalne oddychanie. Wewnątrz wspaniała schłodzona nadbudówka i kabiny dzięki pracy i nadzorowi urządzeń chłodniczych przez naszych „chłodników”.
Zbyszek Mat
Wróć do spisu treści